Wpisy archiwalne w kategorii

Zwykła jazda

Dystans całkowity:4074.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:172:52
Średnia prędkość:23.57 km/h
Maksymalna prędkość:79.00 km/h
Suma podjazdów:6042 m
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:157 (80 %)
Suma kalorii:6934 kcal
Liczba aktywności:71
Średnio na aktywność:57.38 km i 2h 26m
Więcej statystyk

VI Kolarska Majówka w Wieliczce plus rozjazd po Brevecie.

Niedziela, 20 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Wstaję rano, nogi nawet mnie nie bolą. Czuję się wyśmienicie. Dzisiaj w planie był start w Kolarskiej Majówce w Wieliczce, ale nie muszę siadać na rower żeby stwierdzić że ze startu nici.

Nie mija godzina jak znów siedzę na siodełku. Kurde, ale mnie boli dupsko. To pierwsza myśl odkąd wyjechałem z domu. Kierunek - Wieliczka. Dojeżdżam do Błoń, gdzie stoi grupka z Justyną Frączek. Pytam czy ktoś jedzie do Wieliczki, ale wszyscy na mnie patrzą ze zdziwieniem.

Wbijam się na Aleje i łapię się na osłonę od wiatru - autobus, mijam tunel pod Rondem Grunwaldzkim i wyprzedza mnie auto (jak się później okazuje - Kazimierz Korcala). Zwalnia trochę i użycza mi "koła" żebym mógł przyspieszyć do 60 km/h. Niestety serducho i nogi bardzo przemęczone wczorajszym dniem pozwalają tylko dojechać do Ronda Matecznego.

Swoim tempem dobiłem do Wieliczki, gdzie do startu szykowali się najmłodsi. Witam się z Dyrektorem Wyścigu - Kazimierzem Dylawerskim i ruszam w poszukiwaniu znajomych. A tu kiszka niestety - osób mało, znajomych można policzyć na palcach dłoni. Dopiero w okolicach 12 zaczynają się zjeżdżać ludzie.

Chwilkę się pokręciłem zwiedziłem trasę wyścigu i ruszyłem się gdzieś przejechać. Wybór padł na Tyniec. Ludzi na Bulwarach multum. Wybrałem więc główną szosę. W Tyńcu chwila przerwy na lody i dochodzę do wniosku że wypadałoby zrobić jeszcze trochę kilometrów żeby wyszła setka. Niestety w drodze powrotnej do Wieliczki zadzwoniła żona żebym wracał. Obrałem kurs na Ruczaj.

Przy moście Dębnickim do moich uszu doszedł niepokojący głos z tylnego koła. Okazuje się że puściła jedna szprycha i koło całkowicie się rozcentrowało. Całe szczęście że nie startowałem w wyścigu bo w takim układzie mogłem zniszczyć koło...

Wiosna w Dolinie Prądnika

Sobota, 5 maja 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Zwykła jazda
Znów po dyżurze...na szczęście w nocy był spokój = interwencji nie było, toteż można było spokojnie spać. Ale co to za sen jeśli nie jest się we własnym łóżku.
Słabo wypoczęty na wariata dojechałem do domu. O 11:15 umówiłem się z Dawidem na spokojną jazdę po płaskim. Kierunek Ojców i powrót drogą olkuską do Krakowa.

Jak zwykle w pośpiechu wpadłem do domu. Lodówka pusta, to trzeba było zrobić najmniej kolarskie jedzenie - jajecznicę. Na wariata zbierałem się na rower, żeby i tak spóźnić się parę minut.

Ruszyliśmy z Cichego Kącika. Mimo że pogoda była bardzo ładna i komfortowa, to jakoś wyjątkowo pusto było na drogach. W powolnym tempie dojeżdżamy za Kraków. Ul. Wyki, Pachońskiego i kierujemy się na Zielonki. Za miastem niemiłe zaskoczenie. Cała ulica, prawie do samej Skały jest w remoncie. Zdarta nawierzchnia, co chwile dziury no i panująca ciasnota nie sprzyjały miłej jeździe. Do tego boczno - czołowy wiatr. Na szczęście dość szybko dojeżdżamy do Skały a następnie do Ojcowa.

Jak się spodziewałem, widoki przepiękne, ruch natężony. Zwłaszcza sporo było motocyklistów i rowerzystów.



Przy wylocie z Ojcowa żegna nas Maczuga Herkulesa i Zamek w Pieskowej Skale.









Za Sułoszową zatrzymujemy się na krótki postój. Zarówno koledze jak i mnie noga dzisiaj nie podaje - brakuje weny do kręcenia, a momentami wiatr przybiera na sile odbierając chęci do jazdy. W miejscowości Sieniczno nawracamy i kierujemy się na Kraków.

Droga powrotna była nieustającą walką z wiatrem. Z prędkością około 30 km/h jechaliśmy przed siebie. Tuż po 14 byliśmy w Krakowie. Dopiero w mieście można było odetchnąć, gdyż budynki zapewniły odrobinę osłony przed wiatrem.

Wizyta u rodziców

Środa, 2 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
No i znów po dyżurze. Pogoda jak w ostatnich dniach cudna, ale dzisiaj coś zapowiadają opady deszczu i burze. Tak czy inaczej warto było rozruszać nogi po kilku dniach bezczynności. Wsiadam na rower i jakoś tak wyjątkowo ciężko mi się jedzie. Nogi wyraźnie zaspane, bez sił. Dlatego pomykam Alejami w kierunku Ronda Matecznego z prędkością turystyczną - 20 km/h. Nawet ten odcinek do mostu Dębnickiego do Ronda Matecznego pokonuję w ślimaczym tempie.

Do Swoszowic również powoli bez pośpiechu. Staram się jechać trasą najmniej wymagającą z małą ilością podjazdów. Gdy dojeżdżam do Świątników Górnych pogoda powoli zaczyna się psuć. Na horyzoncie widać burzowe chmury. Wiosna rozwija się na całego - kocham tę porę roku, tyle pięknych widoków cieszy oko.

U rodziców załapałem się na pierogi z kapustą i grzybami. Szybko się zbierałem z powrotem w obawie przed burzą i deszczem. Na szczęście obiad który zjadłem dodał mi sił.

Powrót Zakopianką - może niezbyt rozsądne wyjście ale miałem nadzieję że po drodze spotkam żonę wracającą z pracy. Niestety minęliśmy się, a mnie na osłodę pozostało ściganie się z samochodami - 70 km/h na zjeździe i wyprzedzanie aut przy Makro na Zakopiańskiej - bezcenne. Wiem wiem...grozi utratą zdrowia i życia, ale tak bardzo to lubię że ciężko przestać :-(

Wiosna!

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Całą piękną sobotę spędziłem w pracy. Dzisiaj niestety też miałem dyżur ale dopiero od 17. O 10 zbiórka z kolegami pod Smokiem. Kierujemy się na Miechów gdzie odbywa się 10 godzinny Maraton, w którym miał startować kolega Spros.

Dość liczną grupką wyjeżdżamy z Krakowa. Tuż za Michałowicami jeden kolega odpada. Z kilometra na kilometr kręci mi się coraz lepiej i ku mojemu zdziwieniu prawie całą drogę do Miechowa pokonałem bez kryzysu i większego zmęczenia. Przy tak pięknej pogodzie i tak miłym towarzystwie czas bardzo szybko mijał.

W Miechowie dojeżdżamy pod Dom Kultury. Witamy kolegę Sprosa, który z powodu anginy nie startuje. Ponieważ czasu zostało mi coraz mniej szybko obieram drogę powrotną do Krakowa. Szczęśliwie nie jadę sam. Paradoksalnie droga powrotna mija mi jeszcze szybciej.

Piękna sobota i jazda z kolegami

Sobota, 3 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Cóż za piękna sobota! Nareszcie nie w pracy i nareszcie pierwszy raz na szosówce w tym roku. Oczywiście wybór nie był łatwy (jeśli chodzi o rower) bo miejscami zalegał syf i trochę szkoda było szosówki...ale asfalty suche, pogoda idealna, a ja miałem już dość jazdy na zimówce i przełajówce.

Akurat się udało zwołać większą grupę i razem z 4 innymi kolegami, Bikeholikami objechaliśmy Jezioro Dobczyckie. Gdzieś zaraz za Krakowem przestał mi kontaktować licznik i raz na jakiś czas pokazywał prędkość i kilometry. W efekcie licznik zjadł mi trochę kilometrów :-(

Biorąc pod uwagę fakt że wycieczka obejmowała zgarnianie po drodze każdego z kolegów, plus wizyta w Myślenicach i pętelka do Osieczan to wyszło nieco ponad 100 km.

Piździło i padało, ale fajnie się jechało.

Piątek, 2 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Trafiło mi się nareszcie, że po dyżurze wyszedłem z pracy w miarę wcześnie i mogłem wyskoczyć na dłuższą przejażdżkę.

Pogoda zdecydowanie nie sprzyjała rowerowym wojażom. Wiał wiatr, niebo było usłane szarymi chmurami. Okresowo padał delikatny deszcz. Ale zamiast siedzieć w domu na trenażerze wybrałem opcję świeżego powietrza.

Ubrałem się ciepło i przeciwdeszczowo, wskoczyłem na zimówkę i ruszyłem w kierunku Wieliczki. Zanim przebiłem się przez miasto, miałem serdecznie dość smrodu spalin - miałem to swoje świeże powietrze...
Minąłem Wieliczkę i udałem się w kierunku Bochni. Wiatr wiał w plecy toteż nie było ani zimno ani niekomfortowo, tym bardziej że deszcz przestał padać.

W Suchorabie zmieniłem trochę plan. Odbiłem w prawo na Niegowić - nigdy tak nie jechałem. Minąwszy Niegowić wbiłem się na drogę do Łapczyca - Gdów. No i zaczęło się, jazda pod wiatr. Na domiar złego zaczął padać deszcz i zrobiło mi się zimno.

W Gdowie odbiłem na Bilczyce i Wieliczkę. Przez tę walkę z wiatrem, miałem już dość jazdy a nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Chwila postoju pod sklepem wrzuciłem na ząb snickersa i ruszyłem do Wieliczki. Powoli jakoś doczołgałem się do domu.

Na zimówce :-)

Sobota, 11 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Nareszcie naprawiłem zimówkę...założyłem nowy łańcuch, nowe koła i można śmigać.
Pogoda bardzo niesprzyjająca. Padał deszcz i wiało. Pojechałem . min. do Tyńca i trochę pokręciłem się po okolicy. Wyszło nieco ponad 50 km...było warto :)