Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:363.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:04
Średnia prędkość:24.09 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:72.60 km i 3h 00m
Więcej statystyk

Kraków - Swoszowice - Dobczyce - Kornatka - Myślenice - Chełm - Świątniki Górne - Kraków

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(3)
Kategoria Trening
Czwarty dzień kręcenia z rzędu! To już prawdziwe rowerowe święto. Od rana słońce świeciło jak w lecie i było cieplutko. O godzinie 10 była zbiórka pod Smokiem i wypad za miasto - na szosówkach. W planach zaliczenie podjazdu na Chełm.

Oczywiście jak to zwykle bywa w moim przypadku, wstałem za późno, zanim zdążyłem coś zjeść to była już prawie 10. Do tego jeszcze w drodze pod Wawel zatrzymałem się przy Błoniach - przywitałem się z "cichokącikowcami" oraz ze znajomymi, którzy brali udział w Rajdzie do Trzebnicy.

Właśnie tę imprezę planowałem zaliczyć w tym dniu, ale ostatecznie zmieniłem zdanie i wcale nie żałuję. Pod smokiem byłem 20 minut po 10 - fatalna sprawa bo koledzy czekali już od dłuższego czasu. W sumie wystartowała nas 5tka. Dawid, Schweps, Borys i przypadkowy kolega (nie pamiętam imienia :-( ), który zdecydował się do nas dołączyć.

Jeszcze w Krakowie zaczyna się lajtowe tempo - co oznacza około 40 km na liczniku. Gubimy nowego kolegę i kierujemy się na Swoszowice. Tam czeka nas pierwszy dłuższy podjazd, a ja czuję że zaczynam się męczyć. Pierwszy, drugi i kolejne podjazdy idą już lepiej. Za każdym razem jak jadę przez Grabówki, Koźmice Wielkie i ogólnie okolice Sieprawia to zawsze wspominam moje początki na rowerze. To jak podjazdy które teraz łykam bez większej zadyszki wydawały mi się bardzo strome i ciężkie do podjechania.

Dojeżdżamy do Dobczyc utrzymując mocne tempo. Na dzisiejszą wycieczkę wybrałem Opium'a z racji że ma kompaktową korbę. Chciałem też przetestować nowe hamulczyki (FSA SL-K) i nowe kółka (Mavic Aksium). Niestety mam w nim zamonotwane 35 milimetrowe opony. Z tej racji aż się dziwiłem sobie że udaje mi się utrzymać prędkość i dotrzymać kolegom kroku. Mijamy miasto i zaczyna się podjazd do Kornatki.



Każdy swoim tempem wdrapuje się się górę - ja oczywiście zostaję z tyłu. Koledzy już na mnie czekali na szczycie.



Chwilka postoju i decydujemy się jechać kawałek dalej by zahaczyć o sklep spożywczy. Szybki zjazd i zatrzymujemy się na picie, jedzenie i lody.







Po przerwie ciężko było się znów rozkręcić. Nogi trochę zaczynały mnie boleć mimo że dopiero przejechaliśmy niecałe 60 km. No i znów podjazd a następnie długi zjazd do poziomu zalewu, gdzie czekają na nas piękne widoki budzącej się do życia natury.



Powoli dobijamy do Myślenic. Przez Osieczany dobijamy do podjazdu na Chełm. No i znów każdy swoim tempem. Kolega Borys i ja zostajemy nieco z tyłu, ale równym tempem wspinamy się na sam szczyt. O tyle dobrze się jechało, że prawie cały podjazd biegł w lesie. Na szczycie znów prażyło słońce, ale za to widok wynagradzał cały trud wspinaczki.





Podczas zjazdu zatrzymałem się by nakręcić krótki filmik na pamiątkę.

&feature=youtu.be

Powrót przez Polankę odbywał się na rezerwie. Goniłem chłopaków resztką sił. Tuż przed Sieprawiem, Dawid i Schweps odskoczyli nam solidnie. Kolejny postój robimy w Świątniach Górnych - we czwórkę. Wypijam Tigera jako ostatnią deskę ratunku przed kryzysem. Podobnie jak kiedyś w okolicach 80-90 kilometra w tym roku dopada mi kryzys - niestety mam za mało przejechanych kilometrów.



Przez Wrząsowice i Swoszowice wracamy do domu. Za Swoszowicami Dawid i Borys odbijają w kierunku swoich domów, a ja ze Schwepsem rozstajemy się przy Bonarce.
No cóż, jak wróciłem do domu to sił miałem baaardzo mało. Ale za to trening był bardzo udany. Solidne tempo i kilometrów niemało. No i jak zwykle świetna atmosfera i towarzystwo.

Ulop! :-D

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
No to poszalałem. W ramach ucieczki od stresu pracy i przemęczenia wziąłem urlop. Pogoda zapowiadała się cudowna więc wszystko układało się idealnie! Do tego wczoraj sobie sprawiłem kamerkę - Kodak Playsport Zx5, która od dzisiaj będzie moim stałym rowerowym kompanem.

O godzinie 10 zwlekłem się z łóżka i wskoczyłem na rower. W planie było zaliczenie górek na południe od Bochni a więc okolice Muchówki, Królówki i Łapanowa. Wyjazd ten potraktowałem treningowo z racji że za nieco ponad miesiąc w tych okolicach będzie biegł Galicja Maraton, w którym zamierzam wziąć udział.

Minąwszy Wieliczkę miałem okazję zmierzyć się z upierdliwym wiatrem, który od momentu wyjazdu z domu dawał o sobie znać. Na szczęście kierunek wiatru wskazywał że z powrotem będzie wiało w plecy toteż będzie mi łatwiej wracać.



W Bochni odbiłem na Nowy Wiśnicz - pierwsze dwa podjazdy dały mi porządnie w kość. Chciałem zawracać, chociażby nawet dlatego że mierne śniadanie zaczynało o sobie dawać znać - po prostu zaczynał się kryzys.

Przepychając pod górkę udało mi się dotoczyć do Nowego Wiśnicza. Usiadłem sobie na ryneczku i chwilę odpocząłem.



W Muchówce musiałem ponownie się zatrzymać i zakupić coś do jedzenia. Bez Red Bulla się nie obeszło - czułem że dopada mnie kryzys a ja byłem dopiero w połowie drogi :-( Nabrawszy sił ruszyłem dalej. Szczęśliwie trochę się wypłaszczyło a ja nabrałem wiatru w żagle. Zatrzymałem się tylko na chwilę żeby zrobić zdjęcie widoku Tatr, które było widać w oddali - niestety zdjęcie wyszło poruszone :-( Na szczęście filmik wyszedł całkiem przyzwoicie :-)





W Łapanowie odbijam na Gdów. Od tego momentu zaczyna się wyścig z czasem gdyż musiałem być na 15 w domu. Szczęśliwie pomógł mi wiatr. Nogi zaczynały boleć coraz bardziej, ale jakoś udało mi się dotrzeć do Wieliczki a później do Krakowa.

W Krakowie natomiast była szaleńcza jazda żeby zdążyć przed zmieniającymi się światłami. Niestety jedną taką szarżę przepłaciłem silnym skurczem mięśni uda - znów musiałem zrobić małą przerwę i rozmasować nogę.

Do domu oczywiście spóźniłem się...około pół godziny. Ale za to wyjazd był bardzo udany - tym bardziej że po drodze temperatura dochodziła do 30 stopni i opaliłem się prawie na buraka :-)