W ramach testowania nowej zimówki oraz przygotowania do sezonu o 10 zjawiłem się na rogu błoń. Nie liczyłem na to że ktoś będzie czekał. Ku mojemu zaskoczeniu była jedna osoba. Wspólnie zrobiliśmy 70 km, trasa standardowa. Do Alwerni i z powrotem. Z początku było trochę zimno, ale jak tylko nogi się rozgrzały to i w całym ciele poczułem ciepło. Jechało się bardzo przyjemnie. Nogi trochę zastane ale jeszcze kilka takich wyjazdów i będzie super.
Oczywiście jak to zwykle bywa, gdy mam wolną chwilę i postanowię że wreszcie pójdę na rower to pogoda mu się spierniczyć. Tak było i tym razem. Poszedłem pojeździć trochę a tu nagle w połowie jazdy zaczął padać deszcz. Nie dość że cały przemoczony wróciłem do domu to jeszcze rower trzeba było myć...
Od ostatniej jazdy minęło sporo czasu. Trochę pokręciłem tu...trochę tam...w sumie w przeciągu miesiąca zaliczyłem kilka niedługich wypadów po około 20-30 kilometrów, tak żeby nie zapomnieć jak się jeździ na rowerze :-)
alez fajnie miec wolny dzien i móc iść na rower. W moim przypadku, jest to ostatnio święto. Rok powoli kończy się. Chcialbym chcociaz dokręcić do tego dystansu rocznego 5 tys kilometrów.
Co do samej jazdy. W ramach Otwartych Treningów Rowerowych, wybralismy sie spora ekipa do lasku wolskiego. Wszyscy na rowerachgorskich, a ja jeden na przelajowce. W miedzy czasie dolacza do nas kolega z Bikeholikow i przynajmniej nie jestem jedyny, ktory ruszyl tego dnia na przelajce. Mimo ze miejscami bylo slisko i kamieniscie, poraz kolejny udalo sie nie rozwalic sprzetu szalejac na zjazdach. Musze przyznac ze kola Mavic Aksium sa pancerne. Trasa byla bardzo przyjemna. Pogoda idealna, a towarzystow bardzo fajnie. Teraz czekam na kolejny swiateczny dzien zeby moc cos pokrecic.
W tym sezonie nie miałem żadnego urazu jeśli chodzi o rower. Najmniejszego... Na szosie nie szalało się za bardzo, na przełajówce za szybko nie pojedzie się z górki w terenie.
Wybrałem się na luźną przejażdżkę na zimówce. Zjeżdżając do Parku Decjusza nie zmieściłem się między drzewami, które chciałem spektakularnie slalomem ominąć. Jak przy****em w drzewo to myślałem że złamałem talerz biodrowy. Nie mogłem przez chwilę oddychać. Jak tylko doszedłem do siebie, stwierdziłem że dawno nie czułem takiego bólu, który od razu skojarzył mi się z moimi najlepszymi wyścigami MTB.
Zapewne w przyszłym sezonie będzie więcej okazji do odczuwania bólu jako że MTB wróci do łask, a szosa pójdzie trochę na bok. Zobaczymy co z tego wyjedzie....
No i po wakacjach. Czas wrócić do jazdy i powoli zacząć myśleć o przyszłym sezonie.
Dzisiaj dla sprawdzenia przed zimą sprzętu, na Otwarte Treningi Rowerowe zabrałem zimówkę. Trochę pokryła się pleśnią (wstrętna piwnica) i rdzą, ale dawała sobie całkiem nieźle radę.
Przyjeżdżam na błonia patrzę a tam Kobiece Treningi mają większą frekwencję niż OTR. Dziewczyn była pokaźna liczba a nas tylko trzech w tym dwóch organizatorów OTR. Na szczęście padła propozycja ze strony dziewczyn (milusio :-) ) żeby połączyć siły. W bardzo miłej atmosferze przekręciliśmy kilka ładnych kilometrów.
Dość szybko zrobiło się ciemno i zimno. Przed 20 była już całkowita noc. Szkoda że wcześniej wyładowały mi się baterie w tylnej lampce...
No i na zakończenie września, przed wylotem na wakacje trochę poszalałem w lasku wolskim. Powrót przez tor kajakowy. Szkoda tylko że przed wyjazdem z domu nie zauważyłem że telefon jest rozładowany. Stąd nie ma tracka :-(
Ah nie ma to jak dzień po dyżurze, cały tylko dla mnie. Można było trochę pokręcić. Razem z kolegą wybraliśmy się do Kalwarii Zebrzydowskiej. Pogoda cudna. Tylko ten wiatr... Na szczęście powrót był z wiatrem w plecy. Jazda ponad 40 km/h bez zmęczenia. Cudowne uczucie, prawie jak zawodowiec pod wiatr ;-) Po powrocie do domu totalnie wyczerpany. Nie pomógł gainer i HMB, bo rano czułem się gorzej niż po 550 km w 24/h. Masakra...
Sezon wyścigów już zakończyłem. Nie mam czasu ani siły na dalsze jeżdżenie. No może pozostanie jeszcze doroczna czasówka u Sprosa, ale zobaczymy czy się odbędzie w ogóle. Na razie jedyne co pozostaje to oddawanie się przyjemności kręcenia na spokojnie.
Na początku października tygodniowy urlop w ciepłych krajach, a później na spokojnie przygotowania do przyszłego sezonu.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).