Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:502.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:04
Średnia prędkość:27.79 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:3431 m
Maks. tętno maksymalne:180 (92 %)
Maks. tętno średnie:152 (77 %)
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:71.71 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Za mocny trening w za dużych górach.

Wtorek, 31 lipca 2012 · Komentarze(0)
Ostatni dzień lipca, dzień wolny od pracy uczciłem dłuższą jazdą. Od kilku dni myślałem o przejechaniu najcięższej z moich ulubionych tras czyli uderzyć na Bochnię przez Nowy Wiśnicz, Królówkę i Łapanów dojechać do Gdowa.

Podoba bardzo dopisywała, mimo lekko zachmurzonego nieba nie było zbyt gorąco. Do Bochni dojechałem w godzinę 20 minut. Jechało się bezwietrznie z całkiem przyzwoitą prędkością. W Bochni zaczął mnie łapać kryzys. Mój znienawidzony podjazd do Kopalin podjechałem w niezłym tempie. Później było gorzej. Zastanawiałem się czy zrobić przerwę w Nowym Wiśniczu.

Ostatecznie zatrzymałem się na jedzenie i picie dopiero w Muchówce. Przerwa za długa toteż ponowne rozgrzanie się i powrót do optymalnej wydolności zajęło mi sporo czasu. Przez Królówkę docieram do Łapanowa i jedzie mi się coraz lepiej.

W Gdowie muszę zrobić kolejny postój. Zupełnie bez sił , staram się ratować red bullem. Z podajzdu na podjazd, jechało mi się coraz lepiej. Od Wieliczki do Krakowa czuję się jak nowo narodzony.

W najbliższy weekend start w maratonie 24 godzinnym, mam ogromną nadzieję że uda się przejechać 550 km. Forma jako taka, ale może się uda...

Włóczenie po okolicach Krakowa

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Zwykła jazda
W tym miesiącu jazdę na rowerze zaniedbałem bardzo...aż strach pomyśleć że w najbliższy weekend jadę na maraton 24godzinny.
Tak czy inaczej pogoda pokrzyżowała mi dzisiaj plany. Po powrocie z dyżuru chciałem zaliczyć okolice Bochni, Nowego Wiśnicza i Łapczycy. Niestety bardzo szybko pogoda popsuła się i lało równo przez kilka godzin. Dopiero po południu przestało padać i mogłem wyskoczyć coś pokręcić.
Zaliczyłem Tyniec, Bielany, Lasek Wolski i Balice. Po drodze spotkałem dwóch kolegów z Rowerowania.pl, których nie widziałem od wielu miesięcy. Poniżej trochę fotek z dzisiejszego dnia.







Kraków -> Wieliczka -> Gdów -> Dobczyce -> Dziekanowice -> Wieliczka -> Kraków

Piątek, 27 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Ogólnie rzecz ujmując, w lipcu jest totalna klapa jeśli chodzi o rower. Jak mam wolny czas to pada deszcz, albo jestem tak padnięty po pracy że idę spać.



Nareszcie udało mi się zebrać na rower. W planie była nieco trudniejsza trasa na przepalenie się. Od początku nieco przesadziłem. Nie przypuszczałem że forma mi tak poleciała. Przez pierwsze 50 km, ledwo jechałem i niejednokrotnie miałem ochotę zawrócić do domu. Na szczęście za Gdowem nogi złapały rytm i mogłem przyspieszyć.



Akurat dobrze się złożyło że nabrałem sił, gdyż tuż przez Dobczycami pogoda nagle pogorszyła się, na horyzoncie zrobiło się szaro i widać było ulewny deszcz. Przerażony przyspieszyłem i odbiłem na Wieliczkę.



Jak dojechałem do Krakowa, byłem zaskoczony tym że drogi były mokre i było pełno kałuż. Okazało się że niedługo przed moim przyjazdem, przeszła nad miastem duża ulewa. Mimo że nie wróciłem mokry, to rower był cały upierniczony w piachu i brudzie :-(

Spokojne kręcenie po Krakowie

Niedziela, 15 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Przyznam szczerze że przez ostatnie dni bardzo się opuściłem jeśli chodzi o jazdę i robienie wpisów. Po prostu wracam z pracy i ponad wszystko chcę spędzić trochę czasu z żoną.

Dzisiaj po pracy zebrałem się na spokojne kręcenie, chociaż momentami zrobiłem kilka sprintów, m. innymi na podjeździe do Bielan oraz do Lasku Wolskiego. Jedyne co cieszy to to że siła i forma nie spada.

W dniach 4-5 Sierpnia jadę na maraton 24 godzinny. Mam nadzieję że w tym roku pogoda dopisze i dam radę przejechać 550 km.

IC #4

Środa, 11 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Trening
TO już 4 udział w Krakowskim IC. Jak zwykle po dyżurze, ale tym razem zdobyłem się na niedługą drzemkę przed treningiem.

Z domu wyjechałem trochę wcześniej. Chciałem zahaczyć jeszcze o sklep rowerowy i zakupić magnes do licznika. Niestety poprzedni zgubiłem :-( Z racji zapowiadanych opadów deszczu zabrałem przełajówkę. W MBike'u nie było tego co potrzebowałem więc skoczyłem do Bikershopu... niestety po drodze zgubiłem bidon i trzeba było wracać go szukać.

W drodze na błonia zaczęło kropić. Niebo pokryło się gęstymi chmurami. O godzinie 17 na roku przy Cracovii pojawił się Gohan - Turek, który przyjechał do Polski w odwiedziny do znajomych. Wcześniej bywał na IC, ale nie miałem okazji z nim zamienić słowa. Poczekaliśmy chwilę po czym ruszyliśmy do Swoszowic. Gdzieś w połowie drogi kolega mówi że zmieniła się trasa i miejsce zbiórki (mści się brak konta na facebook'u). Ostatecznie okazuje się że ruszamy o 17:30 z Błoń. W drodze powrotnej zaczyna mocno padać.

Stoimy chwilę na Błoniach, dochodzi 17:30 i pojawia się Beata Kalemba... Chwilę stania we trójkę...czas mija i nikogo więcej nie ma. Jedziemy sami. W połowie Błoń dołącza do nas kolega z Bikeholików. Deszcz leje już równo.

Ruszamy na nową trasę IC. Kierując się strzałkami dojeżdżamy do Rybnej. Kilka tygodni temu był tam jeden plac budowy. Teraz śliczny asfalt wiedzie aż do samego Ruda. Deszcz przestaje padać. Ulice zaczynają powoli przesychać. Tempo średnie, ale ja i tak zaczynam się męczyć. Nie zjadłem nic solidnego przed startem.

Nieopodal Alwerni trasa rozchodzi się na dwa warianty - krótszy i dłuższy. Przez chwilę mam ochotę odpuścić i wracać do domu, ale ładne słoneczko zachęciło do dalszej jazdy. Na szczęście Beata z Tomkiem czekają na mnie i Gohana. Ostatnie kilometry są już wolniejsze. Można chwilę odpocząć.

Do domu dojeżdżam wyczerpany i cały brudny w piachu. Trasa wyniosła około 90 km.


................................................

Następnego dnia wybieram się wieczorem umyć rower na myjnię bezdotykową. Wielicką dojechałem do Prokocimia gdzie jest myjnia na uboczu i mały ruch. Po umyciu roweru wracam do domu...a tam znów mnie dopadł deszcz :-( Na szczęście nim się rozpadało na dobre to dojechałem do domu.





Rozjazd po IC

Czwartek, 5 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Po wczorajszym mocnym treningu przyszedł czas na spokojne kręcenie. Tym razem kręcenie na spokojnie do Tyńca i z powrotem.

IC Kraków #3

Środa, 4 lipca 2012 · Komentarze(1)
Kategoria Trening
To był mój trzeci udział w Krakowskim IC. Z każdym razem jak jestem to zaczyna mi się podobać ta impreza.
Przed wyjazdem z domu miałem obawy o pogodę. Zastanawiałem się czy jechać, gdyż niedługo przed 16 zaczęło mocno padać. Na szczęście przejaśniło się, asfalty wyschły i mogłem na spokojnie wyjechać na trening.
Dzisiaj dla odmiany wziąłem szosówkę. Chciałem mieć pewność na ile przeczyszczony suport nadaje się do jazdy.
Jak zwykle na miejscu zbiórki było sporo kolarzy. Przyjechało trochę nowych osób.





O 17:35 ruszyliśmy na trasę. Jak zwykle do Swoszowic leciutko, na podjeździe do Wrząsowic ruszył odjazd. Starałem się zebrać z pierwszą grupą ale szybko doszedłem do wniosku że to kiepski pomysł, tym bardziej że nie czułem się jeszcze na siłach - pierwszy podjazd jest najgorszy.
Załapałem się do drugiej grupy. Podjazd do Świątników Górnych trochę przerzedził grupę. Ostatecznie pod koniec podjazdu nabrałem na tyle sił że udało mi się dotrzymać tempa mocniejszym. Szybko jednak spostrzegłem że z tyłu została koleżanka Beata z którą najlepiej mi się jeździ na IC (podobna forma), dlatego też zwolniłem tempa, a następnie razem dogoniliśmy grupę którą parę chwil wcześniej opuściłem.
W drodze do Sieprawia tempo było bardzo mocne, jechaliśmy na tyle szybko że na podjeździe za Sieprawiem dogoniliśmy pierwszą grupę. Niestety radość z dogonienia najlepszych nie trwała długo. Nasza grupka szybko opadała z sił i jechaliśmy swoim tempem.
Nawrót na Zawadę i znów mocniejsze tempo. Kilka osób zostaje z tyłu. Na zjeździe do Sieprawia gubię pompkę. Przez chwilę myślę żeby zostawić ją, ale kolejny wydatek nie był mi na rękę. Dlatego zwolniłem opuściłem grupę i zawróciłem. W międzyczasie minęło mnie dwóch kolarzy. Z ostatnim z nich zabrałem się na dalszą jazdę.
Bez motywacji jechałem dalej. Kolega rzucił hasło żeby gonić grupę z przodu. Jakoś bez większego entuzjazmu wziąłem się mocniejsze kręcenie. Na podjeździe do Gorzkowa udaje się nam dogonić kolarza przed nami. Wspólnymi siłami tasując się co chwilę dojeżdżamy do Grabówki, gdzie przyspieszamy a każdy z nas stara się zrobić jakąś ucieczkę.
Mniej więcej 3-4 km przed metą doganiamy Beatę. Na około 500 m zaczyna się walka, będąc na drugiej pozycji rzucam okiem za siebie, nie zauważając koleżanki. Przez to daję się wyprzedzić na ostatnich metrach.



Ogólnie to jestem bardzo zadowolony ze swojej formy. Kilometrów nie mam wiele, ale najważniejsze że czuję się mocny :-)