Podczas wyjazdu do Zakopanego w ramach ćwiczeń na studiach zabrałem ze sobą rower. W ciągu trzech dni dwa razy udało mi się zaliczyć trening.
Dnia pierwszego, wyjechałem z Zakopanego w kierunku Łysej Polany i parkingu pod wejściem na Morskie Oko. Dzień był piękny i słoneczny. Boskie podjazdy, fantastyczne i szybkie zjazdy. Chyba powoli zaczynam zakochiwać się w górach. Niestety asfalt na podhalu jest strasznie dziurawy :-( Momentami to cieszyłem się że zamiast szosówki wziąłem zimówkę.
Trzeciego dnia wybrałem się z Zakopanego do przejścia granicznego w Chochołowie. Tym razem nie było podjazdów, tylko płaściutko. Asfalt był idealny, ale za to mokry (tego dnia padał intensywny deszcz) mimo to kolejne zaliczone 50 km. Sumarycznie wyszło mi na wyjeździe 99.21 km.
Ależ była jazda. Najpierw z Zakliczyna na wariata do Krakowa na umówione spotkanie. Następnie razem z kolegą pośmigaliśmy w kierunku Wieliczki - też szybkim tempem. Na koniec Wielicką do centrum Krakowa a tam śmiganie między autami na Konopnickiej :-) Jazda na całego :-) Na spokojnie powrót do domu.
Tradycyjna trasa Zakliczyn - Kraków i z powrotem. Pogoda byłą idealna do jazdy na rowerze. Rękawki i nogawki które założyłem, okazały się zupełnie zbędne. Co więcej po drodze spotkałem kilku znanych bikerów. Uważam że to cudowne uczucie jak będąc w trasie spotyka się ludzi z którymi się jeździ - świat jest taki mały...
Typowy trening, czyli tour na około zalewu dobczyckiego. O dziwo kolano zupełnie nie boli! Ból przeszedł jak ręką odjął. Forma rośnie - nareszcie! czuję moc w nogach :)
Nareszcie! Zaliczyłem pierwszą w tym sezonie setkę. Niestety kontuzja kolana znów się odezwała i chyba trzeba będzie zrobić pauzę na tydzień :'( Razem z grupą rowerową pojechalismy z Krakowa w kierunku Dobczyc. Później przez Raciechowice i Dobrą do Gruszowa i Kasiny Wielkiej. Stamtąd Dobczyce i powrót do domu. W połowie drogi chciałem wracać bo dopadł mnie kryzys i ból kolana, ale dzięki koledze przemogłem się i pojechałem dalej, czego nie żałuję. Nowy rowerek spisuje się niesamowicie. Każda złotówka którą wydałem na niego była warta. Oczywiście wiem że sprzęt sam nie jeździ, ale na dobrym sprzęcie aż chce się jeździć.
W sumie wyszło mi 138 km w czasie 5h 5 min i 28s. Powrót do Dobczyc był ze średnią 28 km/h, później spadła średnia do 27 a to głownie przez to że kolano nie pozwalało jechać szybciej. Mimo wszystko, czeka mnie ostry trening wytrzymałościowy :-(
Testowanie nowego rowerka. Skończyłem składać całą szosówkę i dzisiaj była pierwsza jazda, poruchawczo - zapoznawcza. Jeździło się wyśmienicie. Trzeba było trochę wyregulować przerzutki, ale i tak poszalałem. Trasa standardowa do Wieliczki.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).