IC Kraków #3

Środa, 4 lipca 2012 · Komentarze(1)
Kategoria Trening
To był mój trzeci udział w Krakowskim IC. Z każdym razem jak jestem to zaczyna mi się podobać ta impreza.
Przed wyjazdem z domu miałem obawy o pogodę. Zastanawiałem się czy jechać, gdyż niedługo przed 16 zaczęło mocno padać. Na szczęście przejaśniło się, asfalty wyschły i mogłem na spokojnie wyjechać na trening.
Dzisiaj dla odmiany wziąłem szosówkę. Chciałem mieć pewność na ile przeczyszczony suport nadaje się do jazdy.
Jak zwykle na miejscu zbiórki było sporo kolarzy. Przyjechało trochę nowych osób.





O 17:35 ruszyliśmy na trasę. Jak zwykle do Swoszowic leciutko, na podjeździe do Wrząsowic ruszył odjazd. Starałem się zebrać z pierwszą grupą ale szybko doszedłem do wniosku że to kiepski pomysł, tym bardziej że nie czułem się jeszcze na siłach - pierwszy podjazd jest najgorszy.
Załapałem się do drugiej grupy. Podjazd do Świątników Górnych trochę przerzedził grupę. Ostatecznie pod koniec podjazdu nabrałem na tyle sił że udało mi się dotrzymać tempa mocniejszym. Szybko jednak spostrzegłem że z tyłu została koleżanka Beata z którą najlepiej mi się jeździ na IC (podobna forma), dlatego też zwolniłem tempa, a następnie razem dogoniliśmy grupę którą parę chwil wcześniej opuściłem.
W drodze do Sieprawia tempo było bardzo mocne, jechaliśmy na tyle szybko że na podjeździe za Sieprawiem dogoniliśmy pierwszą grupę. Niestety radość z dogonienia najlepszych nie trwała długo. Nasza grupka szybko opadała z sił i jechaliśmy swoim tempem.
Nawrót na Zawadę i znów mocniejsze tempo. Kilka osób zostaje z tyłu. Na zjeździe do Sieprawia gubię pompkę. Przez chwilę myślę żeby zostawić ją, ale kolejny wydatek nie był mi na rękę. Dlatego zwolniłem opuściłem grupę i zawróciłem. W międzyczasie minęło mnie dwóch kolarzy. Z ostatnim z nich zabrałem się na dalszą jazdę.
Bez motywacji jechałem dalej. Kolega rzucił hasło żeby gonić grupę z przodu. Jakoś bez większego entuzjazmu wziąłem się mocniejsze kręcenie. Na podjeździe do Gorzkowa udaje się nam dogonić kolarza przed nami. Wspólnymi siłami tasując się co chwilę dojeżdżamy do Grabówki, gdzie przyspieszamy a każdy z nas stara się zrobić jakąś ucieczkę.
Mniej więcej 3-4 km przed metą doganiamy Beatę. Na około 500 m zaczyna się walka, będąc na drugiej pozycji rzucam okiem za siebie, nie zauważając koleżanki. Przez to daję się wyprzedzić na ostatnich metrach.



Ogólnie to jestem bardzo zadowolony ze swojej formy. Kilometrów nie mam wiele, ale najważniejsze że czuję się mocny :-)

Komentarze (1)

Fajną macie tą imprezę :) Najważniejsze że cykliczna.

Virenque 13:12 wtorek, 10 lipca 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gowdu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]