Nieplanowana setka
Dość szybko zmieniliśmy trasę i skierowaliśmy się do Puszczy Niepołomickiej. Ledwo opuściliśmy Kraków i im bliżej Niepołomic, tym więcej "robót drogowych" i rozkopanych dróg mieliśmy do pokonania. Troszkę było przebijania się.
W Puszczy Niepołomickiej troszkę podkręcone tempo odebrało mi zapasy sił. Zaczynałem słabnąć. Wprawdzie miałem na liczniku dopiero 50 km, ale nogi jakoś tak dziwnie ciężkie były. Myślałem żeby wracać powoli do domu. Dość spontanicznie wyszło i odpuściliśmy Bochnię. Zamiast tego odbiliśmy na Nowe Brzesko i przez Świniary dojechaliśmy do kolejnego punktu na naszej trasie.
W Nowym Brzesku zrobiliśmy, krótki postój. Ledwo żywy zostałem uratowany przez kolegę jedzeniem - niestety nie planowałem tak dalekiego dystansu i nie zabrałem ze sobą kasy (eh...). Powrót do domu przez Złotniki i Igołomię był drogą przez mękę. Nogi nie chciałby w ogóle kręcić a trzeba było spierniczać z głównej ulicy bo ruch samochodowy był bardzo natężony.
Tuż przed Krakowem odbijamy na Ruszczę, przejeżdżamy pod mostem i bocznymi drogami dobijamy do Węgrzc. Ostatecznie rozstajemy się z Okim w miejscu wylotu z Krakowa na Warszawę. Ostatkiem sił dobijam do domu.
Pogoda była idealna, nie było może ciepło, ale ku mojemu zaskoczeniu słońce świeciło na tyle mocno że moja rowerowa opalenizna wzmocniła się. Niestety jesień zbliża się wielkimi krokami i mimo sprzyjającej rowerowym wojażom pogodzie czuć że niedługo rowerowe wycieczki będą rzadsze.