Ustawka "Polska na rowery" - Lasek Wolski terenowo
Wtorek, 13 września 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Trening
Po tygodniu przerwy w jeździe na rowerze przyszedł czas na wznowienie jazdy. Na forum Bikeholików pojawiła się wczoraj informacja że o 17:30 jest zbiórka na Błoniach w ramach projektu "Polska na rowery". Miało być sporo osób oraz trening z Bartkiem Janowskim. Zapowiadało się ciekawie...
Na szybko zmieniłem oponki w przełajówce i ruszyłem na Błonia. Z minuty na minutę zgromadzona grupka kolarzy powiększała się. Ostatecznie było grubo ponad 20 osób - w dużej mierze "zwykli" rowerzyści oraz garść ścigantów. Co mnie trochę rozśmieszyło, to konieczność podpisania oświadczenia, że zdajemy sobie sprawę z możliwości doznania kontuzji.
Zrobiłem mały błąd przed wyjazdem - nie rozciągnąłem mięśni. W terenie nie jeździłem prawie 3 miesiące i trochę nie przygotowany byłem do takiego szarpania jakie sobie zapewniłem. Pierwszy podjazd i zaczynam czuć, że trochę przesadziłem z tempem. Czołówka zatrzymuje się i czekamy na resztę rowerzystów.
Im głębiej w las tym tempo wolniejsze i coraz więcej postojów. Każdy przystanek odbywał się przy stromym, technicznym zjeździe na którym Bartek pokazywał swoje godne podziwu umiejętności. Po trzech takich przerwach zaczęło mi się nudzić. Zaproponowałem koledze z grupy - Nimroothowi żebyśmy odbili i sami zrobili sobie trening.
Od tej chwili wyjazd nabrał sensu. Przyspieszyliśmy tempo, pojechaliśmy na czerwony szlak. Trochę mi zajęło zanim wczułem się z powrotem w jazdę terenem. Niestety na jednym ze zjazdów przesadziłem z prędkością i wczuwaniem się - ponieważ robiło się coraz ciemniej nie zauważyłem że zbliżam się do wypełnionej kamieniami ścieżki. W pewnym momencie tak przypierniczyłem kołem w kamienie że myślałem iż nie zostało z niego nic.
Na szczęście rower jechał dalej a koło, ku mojemu zdziwieniu, nawet się nie skrzywiło - chociaż kółka w mojej przełajówce ważą prawie dwa kilo to muszę powiedzieć że Miaviki Aksiumy są nie do zdarcia. Po około godzinnej jeździe w lasku dobiliśmy z kolegą z powrotem do Błoń, gdzie zrobiliśmy jeszcze kilka kółek.
Na szybko zmieniłem oponki w przełajówce i ruszyłem na Błonia. Z minuty na minutę zgromadzona grupka kolarzy powiększała się. Ostatecznie było grubo ponad 20 osób - w dużej mierze "zwykli" rowerzyści oraz garść ścigantów. Co mnie trochę rozśmieszyło, to konieczność podpisania oświadczenia, że zdajemy sobie sprawę z możliwości doznania kontuzji.
Zrobiłem mały błąd przed wyjazdem - nie rozciągnąłem mięśni. W terenie nie jeździłem prawie 3 miesiące i trochę nie przygotowany byłem do takiego szarpania jakie sobie zapewniłem. Pierwszy podjazd i zaczynam czuć, że trochę przesadziłem z tempem. Czołówka zatrzymuje się i czekamy na resztę rowerzystów.
Im głębiej w las tym tempo wolniejsze i coraz więcej postojów. Każdy przystanek odbywał się przy stromym, technicznym zjeździe na którym Bartek pokazywał swoje godne podziwu umiejętności. Po trzech takich przerwach zaczęło mi się nudzić. Zaproponowałem koledze z grupy - Nimroothowi żebyśmy odbili i sami zrobili sobie trening.
Od tej chwili wyjazd nabrał sensu. Przyspieszyliśmy tempo, pojechaliśmy na czerwony szlak. Trochę mi zajęło zanim wczułem się z powrotem w jazdę terenem. Niestety na jednym ze zjazdów przesadziłem z prędkością i wczuwaniem się - ponieważ robiło się coraz ciemniej nie zauważyłem że zbliżam się do wypełnionej kamieniami ścieżki. W pewnym momencie tak przypierniczyłem kołem w kamienie że myślałem iż nie zostało z niego nic.
Na szczęście rower jechał dalej a koło, ku mojemu zdziwieniu, nawet się nie skrzywiło - chociaż kółka w mojej przełajówce ważą prawie dwa kilo to muszę powiedzieć że Miaviki Aksiumy są nie do zdarcia. Po około godzinnej jeździe w lasku dobiliśmy z kolegą z powrotem do Błoń, gdzie zrobiliśmy jeszcze kilka kółek.