Chociaż pogoda była dzisiaj bardzo nierowerowa to starałem się zrealizować plan i wybrać się na mocniejszy trening. Mimo padającego śniegu i temperatury bliskiej zeru o 10:15 zjawiłem się na cichym kąciku.
Spodziewałem się większej ilości osób, ale była nas tylko piątka. Czyli stali bywalcy w niepogodę.
Z Krakowa ruszyliśmy typową trasą przez Liszki i Alwernię. Następnie skierowaliśmy się na Zator. Z powodu niezjedzonego śniadania za Zatorem odcięło mi prąd. Szczęśliwie Kazimierz Korcala został ze mną i doholował mnie do Krakowa.
Komentarze (4)
Zwykle jest tak, że jak już się wyjdzie to nie jest tak źle jak to wyglądało z domu, trzeba zrobić ten krok za drzwi, ale na rower bez śniadania? :)
Znakomicie to za dużo powiedziane, bo miałem trochę przerwy na chorowanie (pierwszy raz chyba gdzieś od 5 lat...) Ale nie narzekam, to na pewno ;-) Trzymam kciuki, bo Murowana Goślina już coraz bliżej!
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).