Nareszcie! Zaliczyłem pierwszą w tym sezonie setkę. Niestety kontuzja kolana znów się odezwała i chyba trzeba będzie zrobić pauzę na tydzień :'( Razem z grupą rowerową pojechalismy z Krakowa w kierunku Dobczyc. Później przez Raciechowice i Dobrą do Gruszowa i Kasiny Wielkiej. Stamtąd Dobczyce i powrót do domu. W połowie drogi chciałem wracać bo dopadł mnie kryzys i ból kolana, ale dzięki koledze przemogłem się i pojechałem dalej, czego nie żałuję. Nowy rowerek spisuje się niesamowicie. Każda złotówka którą wydałem na niego była warta. Oczywiście wiem że sprzęt sam nie jeździ, ale na dobrym sprzęcie aż chce się jeździć.
W sumie wyszło mi 138 km w czasie 5h 5 min i 28s. Powrót do Dobczyc był ze średnią 28 km/h, później spadła średnia do 27 a to głownie przez to że kolano nie pozwalało jechać szybciej. Mimo wszystko, czeka mnie ostry trening wytrzymałościowy :-(
Testowanie nowego rowerka. Skończyłem składać całą szosówkę i dzisiaj była pierwsza jazda, poruchawczo - zapoznawcza. Jeździło się wyśmienicie. Trzeba było trochę wyregulować przerzutki, ale i tak poszalałem. Trasa standardowa do Wieliczki.
Dzisiaj rowerowanie na poważnie. Z Zakliczyna do Krakowa i z powrotem. Po pierwsze pobiłem rekord bo trasę Zakliczyn - Kraków pokonałem w 1h i 1 min :-) Wiatr był zmienny raz w twarz raz w plecy. Jechało się wspaniale bo słoneczko świeciło bardzo mocno. Po raz pierwszy w tym roku założyłem zwykłe spodenki i nogawki. Z powrotem jechało się trochę gorzej. Przy dłuższych podjazdach nogi zaczynały boleć. Mimo wszystko dzisiejszy wyjazd bardzo mnie zmotywował i podniósł na duchu.
Rowerowa niedziela. Pierwszy w tym roku wypad rowerowy z dziewczyną. Zniosłem go dzielnie i w pełnym relaksie zrobiłem aż 25 km :-) Cóż zawsze jest to coś i warto to odnotować :-)
Trening w miłym towarzystwie. Z początku jazda na rozgrzewkę, później mocniejsze tempo. Z powrotem od Wiśniowej do Dobczyc mocniejsze tempo, a ostatnie kilometry w deszczu. Specjalnie przed wyjazdem odrzuciłem błotnik tylny żeby mi się lepiej jeździło, a tutaj nie dość że i tak na podjazdach odstawałem to jeszcze deszcz zaczął padać :-)
Po wczorajszej mocniejszej jeździe dzisiaj pojechałem spokojnym tempem na około Zalewu Doczyckiego. Pogoda udała się idealnie, wiaterek w prównaniu do tego co było wczoraj to słodki zefirek, a słońce wyglądało zdecydowanie częściej.
Wycieczka, a właściwie trening nie należał do najlżejszych. Mimo w miarę znosnej pogody wiatr dawał o sobie znać od samego początku. Wyjechałem z Zakliczyna w kierunku Krakowa i po drodze spotkałem kolegę z krtórym ruszyliśmy w kierunku Wieliczki a następnie Niepołomic. Droga powrotna była okropna. Wiatr wiał nieprzerwanie prosto w twarz, zrobiło się bardzo zimno i na dodatek złapałem kryzys energetyczny. Niemniej jednak resztą sił wróciłem do domu.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).