Ostatnio mam mało czasu na robienie formy. Niestety. Tradycyjnie tym razem robiłem pętelkę Kraków - Balice - Rząska - Bronowice. Ustaliłem wstępnie swój plan treningowy na najbliższy czas. Nie będzie to nic specjalnego bo nie mam jakiejś specjalnej wiedzy na temat metod treningowych. Ale jak w końcu przeczytam biblię Freila to może coś pozmieniam.
Obecnie ma to z grubsza wyglądać tak: Poniedziałek - baza Wtorek - podjazdy Czwartek - baza i szybkość Piątek - szybkość i wytrzymałość Sobota - baza i wytrzymałość podstawowa
Środy i Niedziele to czas na regenerację a więc dyżury w szpitalu :-(
No cóż czasem trzeba się zmusić żeby pojeździć na rowerze i zrobić jakieś kilometry. Przez tą zimową aurę nie specjalnie mam siły jeździć, a jazda na trenażerze w domu jest dla mnie męczarnią. Tradycyjnie, jedna pętelka Kraków -> Balice -> Rząska. Jazda w tlenie i nic więcej :-)
W ten przepiękny dzień miałem dwie opcje do wyboru, albo jechać w kierunku Niepołomic pojeździć trochę po płaskim terenie, albo troszkę po górkach na północ od Krakowa. Wybrałem tę drugą opcję i mimo faktu że koledzy narzucili dość mocne tempo udało mi się dotrzymać im kroku i na przełajówce zrobić dość miły dystans.
Dzisiaj jazda w trochę mieszanym terenie - tak dla urozmaicenia. Początkowo miałem jechać do Sieprawia, ale po przeziębieniu wyraźnie spadała mi forma i nie oszukując się nadal szybko się męczę :-( Co więcej wyjechanie z Krakowa, gdzie co chwilę trzeba stawać na czerwonym świetle też do miłych doświadczeń nie należy. Ponieważ ulice były bardzo mokre i postanowiłem sobie skrócić trasę przez Opatkowice (gdzie jechałem przez rozkopaną drogę wzdłuż autostrady) wróciłem do domu cały upieprzony w błocie.
Dzisiaj zacząłem przygotowania do sezonu. Zanim ułożę konkretny plan treningu zaczynam jazdy tlenowe żeby zrobić bazę do marca 2010. Czyli zamierzam do marca nabić około 3000 km. To jest na razie plan, jak wyjdzie to zobaczymy.
Pierwszy dzień robienia bazy. Trasa: Kraków -> Tyniec -> Kraków Z braku czasu zrobiłem dzisiaj tylko godzinę jazdy.
Dzisiaj zrobiłem dość krótki trening na szosie. W założeniu była jazda w tlenie, ale od momentu kiedy wyjechałem z domu tętno utrzymywało się w granicach 150 ud/min. Przez pierwsze pół godziny jechałem dość wolno, nie mogłem się wbić na większe obroty bo od razu łapała mnie zadyszka. Prawdopodobnie efekt braku jazdy przez prawie miesiąc. Pod koniec chcąc przejechać przez Rząskę pogubiłem się i musiałem wjechać na Olkuską. Tam przeciskając się z dużą szybkością dobiłem do autobusu dzięki któremu mogłem dość szybko powrócić do domu kończąc ten nieefektywny wyjazd.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).