Kolejny trening na trenażerze w tlenie. Dzisiaj jeździłem na nowej oponce Tacx'a specjalnie do trenażerów. Do tego dołożyłem karimatę pod matę trenażera, co pozwoliło mi zadowalająco wyciszyć trenażer.
Mam nadzieję że teraz sąsiedzi będą znosić jakoś moje treningi ;-)
W dniu dzisiejszym planowałem trening siłowy. Od domu w tlenie pojechałem pod lasek wolski. Z biegu postanowiłem zmierzyć sobie po raz pierwszy czas podjazdu pod zoo. 6min 11sekund. Czy to jest dobry wynik czy nie tego jeszcze nie sprawdzałem.
W każdym razie plan był taki - 3 podjazdy a później dwie pętle Lasek Wolski i podjazd po obserwatorium astronomiczne na ul. Orlej.
Plan się trochę zmienił, gdyż podczas pojazdów spotkałem Kasię Galewicz i w miłym towarzystwie wspólnie zrobiliśmy trochę podjazdów.
Do tego jakby było mało spotkałem w lasku kolegę, który niósł na plecach rower. Wariat próbował podjechać na fullu pod schody i złapał dwa snejki. Zanim naprawił dętki łatkami, które mu pożyczyłem zdążyłem jeszcze zrobić 3 podjazdy.
Najgorsze w tym treningu było to, że po pierwszym podjeździe czułem znaczną niemoc w nogach. W ogóle nie mogłem wejść na tętno powyżej 93% HR Max. Nie przypuszczam bym był przemęczony więc zapewne jest to kwestia niewytrenowania :-(
A więc Ż.A.R.T to skrót od Żona Akceptuje Rower i Treningi ;-)
Generalnie wychodzi na to że żonę trzeba przyzwyczaić do tego że po pracy wychodzę na ok 2h jazdy.
W dniu dzisiejszym zaplanowałem sobie jazdę w tlenie, dwie pętle Kraków -> Balice -> Rząska.
Plan zrealizowany w 90% gdyż po drodze spotkałem kolegę z którym dawno się nie widziałem przez co musiałem trochę skrócić trasę i w Rząsce odbiłem w prawo na Balice. To był chyba pierwszy trening w życiu po którym nie wróciłem zmęczony i...chyba tak powinno być.
Cóż, chyba ten sezon już spisałem na straty. Brak czasu i systematyczności spowodował że forma jest nijaka, noga słaba i obwód brzucha trochę się zwiększył :-(
Co tu dużo mówić, praca i rodzina totalnie nie idą w parze z treningami. Od dwóch dni staram się jakoś podciągnąć formę bo wakacje jeszcze nie są w połowie a czekają mnie jeszcze co najmniej 3 ważne wyścigi oraz mistrzostwa lekarzy w MTB na które nie wiem czy pojadę.
Póki co staram się znaleźć swój rytm bo niestety jakoś dziwnie ciągle mi się chce spać..
No i tak, wczoraj wróciłem z pracy - oczywiście wyrąbany po niedzielnym dyżurze. Ale mimo to zebrałem się na rower i wykorzystałem te kilka godzin bezdeszczowej pogody.
Początkowo śmignąłem do Tyńca, tam po drodze spotkałem kolegę z którym zamieniliśmy kilka słów, później na Bielany szybkim tempem pod Górkę i pod Klasztor i Zoo, tyle ile miałem sił w nogach.
Spod Zoo pojechałem do Rząski. W sumie kręciłem nieco ponad godzinę, ale na więcej nie miałem już czasu :-(
Korzystając z bezdeszczowej chwili pojechałem zrobić dość intensywny trening na podjeździe do zoo. Jak się okazało później, nie tylko ja wpadłem na taki pomysł. Na podjeździe spotkałem kilku znajomych i co jakiś czas mijaliśmy się. W sumie zrobiłem 4 podjazdy a później na dopełnienie pojechałem do Rząski.
Wczoraj pogoda zrobiła mi mały figiel. Ledwo wyjechałem z domu a zaczął padać deszcz - no cóż trzeba było zawrócić. Dzisiaj natomiast nie odpuściłem i zaraz po pracy zebrałem się z rowerem na mocniejszy trening. Najpierw trzy podjazdy pod lasek wolski - nie szło mi najgorzej ale mogłoby być lepiej. Po lasku wolskim odbiłem w kierunku Bielan. Stamtąd zjechałem do Tyńca i bulwarami wróciłem w szybkim tempie do domu.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).