Tydzień czasu przerwy. Powoli wracam do sił, ale dzisiejsza jaza udowodniła mi że na Road Trophy na które wybieram się jutro nie mam co liczyć na jakiś dobry występ. Pierwsze kiloemtry z dzisiejszej jazdy szły mi całkiem nieźle, ale niestety później już było tylko gorzej. Pierwsza górka i zdychałem po prostu. Na szczęście zakupiłem suple i mam nadzieję że to trochę mnie wspomoże podczas trzy etapowego wyścigu.
Wieliczka -> Moszczenice -> Gdów -> Dobczyce -> Dziekanowice -> Wieliczka Wycieczka zagraniczna w zasadzie. Razem z kolegą z Turcji i Francji wybraliśmy się na wycieczkę krajoznawczą. Tempo dosyć mocne, tak samo jak czołowy wiart na początku trasy. Ale było bardzo przyjemnie. A na koniec kawusia w Piri Piri.
Z dyżuru na dyżur. Na szczęście znalazła się chwilka żeby trochę pokręcić i skorzystać z cudownej pogody. Słoneczko trochę dopaliło i o to właśnie chodzi :-)
Dzisiaj na luzie. Po wczorajszej jeździe czuję się zupełnie wypruty. Nie wiem czy to przez pogodę czy co innego. W każdym razie udało mi się dzisiaj uniknąć deszczu. Szczerze mam już dość tej pogody...
Miałem dzisiaj do wyboru dwie rzeczy, albo rower na zawnątrz, albo bieganie. Ostatecznie wybrałem to pierwsze.
Mimo pięknej pogody widziałem że asfalty są mokre, także jakoś specjalnie nie miałem ochoty taplać się w tym syfie którym ostatnio posypywali drogi. No ale cóż. Sezon startów się zbliża i trzeba nabijać kilometry.
Standardowo trasa do rodziców, czyli do Zakliczyna. Mimo że słoneczko pięknie świeciło, wiał bardzo zimny wiatr, a ulicami spływały potoki wody z solą. Po dojechaniu do Zaklicznya byłem cały czasny a rower oblepiony był warstwą soli i błota. Marzyłem już o powrocie i myciu rowera na myjni.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).