Wpisy archiwalne w kategorii

Zwykła jazda

Dystans całkowity:4074.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:172:52
Średnia prędkość:23.57 km/h
Maksymalna prędkość:79.00 km/h
Suma podjazdów:6042 m
Maks. tętno maksymalne:187 (95 %)
Maks. tętno średnie:157 (80 %)
Suma kalorii:6934 kcal
Liczba aktywności:71
Średnio na aktywność:57.38 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Zimówką do Tyńca

Sobota, 8 stycznia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Ledwo się zebrałem i wyszedłem z domu to zaczął padać deszcz. Trasą rowerową do Tyńca nie dało się jechać bo po lodzie i na semi slickach to czyste samobójstwo.
Dlatego też śmignąłem główną drogą do Tyńca następnie przez stopień wodny na Wiśle do Kryspinowa i na Balice.
Zmokłem trochę no i już zacząłem odczuwać tego objawy :-(

Przełajówką po lasku wolskim

Sobota, 18 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
-10 stopni, zimno jak cholera. O tyle dobrze że przynajmniej było sucho. O 10 zjawiłem się na cichym kąciku. Z początku była tylko jedna osoba. Zaraz później pojawiły się 3 dziewczyny (SIC!). Później do naszej grupki dołączył jeszcze jeden chłopak i tak w 6 osobowym składzie pokręciliśmy po lasku wolskim.

Po ostatnich opadach śniegu było mięciutko i przytulnie. Przynajmniej dało się jeździć w przeciwieństwie do zeszłego weekendu, gdy zmrożony śnieg uniemożliwiał przyjemną jazdę.

Lasek wolski przełajowo

Sobota, 11 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
Po tygodniu braku aktywności rowerowej skorzystałem z zimowej pogody i wybrałem się do Lasku Wolskiego. Miało być szybko i przyjemnie a skończyło się na nerwach.

Najpierw przestał mi działać licznik. Stąd z półtoragodzinnej jazdy zostało zapisane tylko 37 minut :-(
Ścieżki chociaż przykryte świeżym śnieżnym puchem, skrywały zamarznięty stary śnieg który odbierał całą przyjemność z jazdy. Jedynie główne ścieżki były na tyle przejezdne że można było coś pokręcić.

Jak wychodziłem z domu temperatura na zewnątrz była równa zero. Z czasem zaczęło się ocieplać a śnieg zaczął robić się coraz bardziej mokry i zalepiający buty. Nie było wyjścia, trzeba było wracać do domu :-(

Jazda do Tyńca

Czwartek, 29 lipca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Zwykła jazda
Dzisiaj zrobiłem sobie lekką jazdę do Tyńca. W sumie to chciałem trochę rozruszać kości. Od kilku dni padało i przez to nie jeździłem nic a nic. Liczyłem że spotkam kogoś znajomego a tu niestety. Pełno turystów, rolkarzy itp itd którzy tylko utrudniali jazdę. A w sobotę kolejna próba przejechania mega dystansu...

Ślub Ziemka

Sobota, 26 czerwca 2010 · Komentarze(3)
Kategoria Zwykła jazda
W domu remont, niechęć rodziców i żony do jakichkolwiek moich wyjazdów spowodowały że z trudem udało mi się z domu na rower, a dzień ten był dość nietypowy.

Kolega z grupy Ziemek brał tego dnia ślub i prosił kolegów z grupy by zrobić mu orszak weselny.

Z Krakowa ruszyliśmy w stronę Niepołomic. Gdy dotarliśmy do celu dzień było jeszcze za wcześnie, dlatego też pojechaliśmy jeszcze do puszczy. Po nabiciu kilkunastu kilometrów zawróciliśmy żeby zdążyć na orszak weselny.

Wszystko wyszło super i podobno zrobiliśmy prawdziwą furorę, co bardzo cieszy. Później na wariata musiałem wracać do rodziców, do Zakliczyna.

Przejażdżka mimo choroby

Sobota, 12 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Zwykła jazda
To był upalny dzień. Jak na złość przytrafiło mi się znów choróbsko. Już wczoraj czułem że mnie coś rozkłada, ale postanowiłem skorzystać z pogody, która jak widać ostatnio jest przepiękna.

No więc wyruszyłem o 8 rano (obecnie przeprowadziłem się do rodziców ponieważ mam remont w domu). Z Zakliczyna do Krakowa dotarłem w rekordowym tempie - coś koło godziny. Może to z racji że jechałem Zakopianką, a może dlatego że byłem jeszcze świeży. No nie wiem, w każdym razie już wtedy czułem się słaby.

O 9:10 byłem pod Smokiem, gdzie czekali na mnie koledzy. Po dołączeniu Kasi Galewicz ruszyliśmy w kierunku Kocierzy. Mieliśmy jechać przez Zator toteż skierowaliśmy się na Piekary, a stamtąd na Liszki. Już wtedy czułem że mnie przytyka, temperatura natomiast zaczynała powoli dawać w tyłek. Wszyscy poza mną byli jeszcze świeży i tempo narzucali coraz mocniejsze. Ja natomiast ledwo co żyłem, przytykało mnie coraz częściej i coraz mocniej bolało mnie gardło. Tuż przed Alwernią oznajmiam że odłączam się od grupy. Spokojnie w swoim tempie zawróciłem, po drodze zatrzymują się w sklepie żeby uzupełnić picie.

W Mnikowie kolejna przerwa na picie. Jak na złość nigdzie nie ma zimnego Powerade'a, o którym marzyłem przez dłuższy czas. Wypiłem syfnego Burn'a po którym miałem mega zgagę. Obrałem kurs na Kryspinów i byle szybciej do domu przez obwodnicę Krakowa i na Zakopiankę. Tam kolejna przerwa. Na Orlenie kupuję wymarzone dwie butelki Powerade'a. Żeby było śmieszniej sprzedawczyni pyta mnie czy tankowałem paliwo ;-)

Spokojnie w swoim tempie wracam do domu, wysuszony na wiór.