Piękne zakończenie Marca. Trenażer i dwie godzinki kręcenia (co nie ukrywam było ciężkie) przed TV w rytm wyścigu Tour of Flanders. Tak czy inaczej, pogoda nie sprzyja kręceniu na zewnątrz. Po wczorajszym śmiganiu, jestem przeziębiony i boli mnie cholernie gardło. Mam nadzieję że nie skończy się poważniejszą infekcją.
Co tu dużo mówić, pogoda na święta nie zapowiadała się za ciekawie, a ja mimo wszystko uparłem się że nadrobię zaległości. Przede wszystkim chciałem poprawić swój czas jazdy do rodziców.
Niestety trochę za bardzo się przepaliłem i po powrocie do domu czułem się jakbym dostał pałą w łeb. Trochę za mocno, ale przynajmniej cieszę się że forma nie spadła aż tak bardzo przez te ostatnie tygodnie bezczynności.
Miałem dzisiaj do wyboru dwie rzeczy, albo rower na zawnątrz, albo bieganie. Ostatecznie wybrałem to pierwsze.
Mimo pięknej pogody widziałem że asfalty są mokre, także jakoś specjalnie nie miałem ochoty taplać się w tym syfie którym ostatnio posypywali drogi. No ale cóż. Sezon startów się zbliża i trzeba nabijać kilometry.
Standardowo trasa do rodziców, czyli do Zakliczyna. Mimo że słoneczko pięknie świeciło, wiał bardzo zimny wiatr, a ulicami spływały potoki wody z solą. Po dojechaniu do Zaklicznya byłem cały czasny a rower oblepiony był warstwą soli i błota. Marzyłem już o powrocie i myciu rowera na myjni.
Planowałem pojeździć na trenażerze. Po powrocie do domu pomyślałem jednak że w zasadzie są to ostatnie opady śniegu w tym sezonie i takiej okazji nie można przegapić. Wobec słabych argumentów by jednak odpuścić sobie jazdę po śniegu, ubrałem się i pokręciłem nieco ponad godzinkę po Lasku Wolskim. Zapewne byłoby więcej kilometrów, gdyby nie to że jeździłem sam, a po zmroku było po prostu strasznie i niebezpiecznie.
Miłym akcentem było spotkanie 2 biegaczy, którzy wbiegali pod Kopiec Piłsudskiego w momencie gdy ja z niego zjeżdżałem. Po krótkiej i miłej rozmowie udałem się w kierunku domu.
Korzystając z przepięknej pogody razem z kolegami zaliczyliśmy trasę IC. Po drodze kolega przebił oponkę, więc trochę czasu zeszło na naprawę. Ogólnie to przejażdżka była wspaniała.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).