Wieczorem po pracy zebrałem się i z kolegą pokręciliśmy po Zakrzówku i Pychowicach. Po godzinie udałem się do Lasku Wolskiego żeby z grupką innych dwóch kolegów zaliczyć jeszcze lasek wolski. I w ten oto sposób zaliczyłem 3 godzinki nocnej jazdy.
Szczęśliwy ten kto dzisiaj mógł jeździć za dnia. Pogoda była przepiękna - prawdziwie wiosenna. No cóż ja tego szczęścia nie miałem, bo jak tylko wróciłem z pracy to już prawie było ciemno (cholerna zima). Na nieszczęście temperatura też spadła wyraźnie i miejscami zrobiło się ślisko.
No więc trochę przeziębiony wyskoczyłem w kierunku Tyńca (niestety sam bo nie było chętnych do wspólnej jazdy po zmroku eh...). Z Tyńca przeskoczyłem na drugą stronę Wisły skąd udałem się na Bielany a następnie podjechałem pod obserwatorium.
Zjechawszy na dół po drugiej stronie pojechałem do Balic i drogę powrotną obrałem przez Zabierzów.
Ledwo się zebrałem i wyszedłem z domu to zaczął padać deszcz. Trasą rowerową do Tyńca nie dało się jechać bo po lodzie i na semi slickach to czyste samobójstwo. Dlatego też śmignąłem główną drogą do Tyńca następnie przez stopień wodny na Wiśle do Kryspinowa i na Balice. Zmokłem trochę no i już zacząłem odczuwać tego objawy :-(
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).