Ojej obiecuję sobie że będę regularnie wpisywał wyjazdy :-) O! Na przykład dzisiaj zrobiłem sobie trening szybkościowy. 3x szybkie tempo zakończone sprintem z tętnem submaksymalnym. Od tego trenowania poszły mi 3 szprychy w tylnym kole przełajki :-(
Wyjazdy do Niepołomic umawiane z kolegami zawsze należą do pechowych. Za każdym razem jak mamy się wybrać w tamte strony przytrafia mi się jakimś cudem zaspać. Tak też było tym razem. O 10 mieliśmy ruszyć spod salonu Opla przy AWF. Równo o 10:00 zadzwonił do mnie kolega. Zerwałem się z łóżka i powiedziałem że lecę na wariata i dogonię ich. Po niecałych 40 minutach, szybkim śniadaniu jechałem z niespełna 40 km/h w kierunku puszczy niepołomickiej. To był pierwszy dzień prawdziwej wiosny. Ja natomiast jak idiota ubrałem się w ciepłe ciuchy przez co musiałem się rozbierać w połowie drogi bo byłem cały zlany potem. Ponieważ dość dobrze trzymało mi się tempo udało mi się dogonić kolegów gdy ci wracali z końca puszczy. W drodze powrotnej bardzo szybko skończyło mi się picie, jeden batonik musli tez niewiele zdziałał. Trzeba było się zatrzymać na uzupełnienie zapasów. Tylko jak to zrobić gdy w pośpiechu zabrałem od siebie z domu tylko 5 zł?! W drodze powrotnej ciężko mi było trzymać tempo. Szaleńcza próba dogonienia kolegów spowodowała że zużyłem całe zapasy glikogenu w mięśniach i z powrotem były ciężkie jak z ołowiu. Na szczęście kryzys dopadł mnie dopiero przed samym Krakowem gdzie tempo trochę spadło. To był mój pierwszy wyjazd szosowy w tym roku w takim tempie. Pogoda i towarzystwo dopisało. Szkoda że forma leży i kwiczy a ja nie mam czasu na treningi :-(
Żeby otrzepać rower ze środowego błota pojechaliśmy przewietrzyć się na szosie. Trasa była płaściutka - 3x trasa Kraków - Tyniec bulwarami. Jadąc za pierwszym razem spotkałem kolegę który również jeździł dzisiaj na przełajce, chwilę pogadaliśmy i zrobiłem tę samą trasę jeszcze 2 razy. Na końcu każdego odcinka szybki sprint i próba osiągnięcia tętna maksymalnego.
Dla odmiany ruszyliśmy z moją przełajką w teren. O 19 umówiłem się z kolegą na błotną jazdę. Nieźle się uśmiałem z jego reakcji gdy zobaczył mnie na przełajówce. On na karbonowym fullu a ja na czymś takim. Jak się później okazało mimo tej dużej różnicy na zjazdach i podjazdach kolega zostawał z tyłu. Jednak wąskie oponki pozwalają lepiej jeździć w błocie i technicznie pokonywać przeszkody. Zaczynam dochodzić do wniosku że rower przełajowy to najbardziej ulubiony z moich rowerów :-)
Po tygodniowej przerwie spowodowanej stanem demotywacji, ponownie wsiadłem na rower. Sobotnim wieczorem w dość niesprzyjających warunkach razem z kolegą zrobiliśmy standardową trasę Kraków -> Tyniec -> Bielany -> Rząska -> Kraków
Zanim wyruszyłem z domu musiałem zmierzyć się z upierdliwymi dętkami które to w zimówce pękają jak oszalałe, co wskazuje że najwyższy czas na wymianę dętek i opon. Przydałyby się też nowe koła bo tamte są wybitnie nieprzyjazne w przypadku zdejmowania opony...
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).