Razem z kolegą reaktywowaliśmy nocne jazdy. Żeby było dość niestandardowo ruszyliśmy w kierunku ruin zamku w Rudnie. Tej nocy było bardzo zimno dlatego jechaliśmy najszybciej jak się dało. Po niecałych dwóch godzinach byliśmy pod zamkiem. Później dość szybko wróciliśmy do domu asfaltami.
Razem z kolegą postanowiliśmy sobie urządzić wieczorne kręcenie po szosie, wybraliśmy Ogrodzieniec. Kręciło się bardzo przyjemnie gdyż wiatru prawie nie było, niebo praktycznie bezchmurne. Problemem tylko byli kierowcy którzy w piątkowy wieczór spieszyli się do domu i bardzo często nas nie dostrzegali stwarzając niebezpieczne sytuacje. Po wizycie w Ogrodzieńcu pojechaliśmy na Pilicę i Żarnowiec, później odbiliśmy na Łobzów i Wolbrom. Odprowadziłem kolegę do Olkusza a sam w nocy śmignąłem Olkuską. W zasadzie jazda tak ruchliwą drogą po nocy to była czysta głupota. Po nocy to już lepiej w terenie jeździć niż asfaltem, nawet jeśli ma się kamizelkę odblaskową, tak jak w moim przypadku.
Miał być trening w tlenie, ale nogi za bardzo rwały mnie do przodu. Pojechałem w kierunku Tyńca. W drodze powrotnej spotkałem Kasię z Kellys Teamu i wspólnie dokręciliśmy jeszcze jedną rundę do Tyńca.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).