Zaliczyłem bardzo fajną traskę z kolega z grupy. Wyjechalismy od Bronowic w kierunku Balic. Później była premia górska w okolicach Krzeszowic (ten podjazd mnie maksymalnie rozwalił) Z Krzeszowic pojechaliśmy bocznymi dróżkami w kierunku Białego Kościoła. Zaliczylismy niedługi odcinek drogi na Olkusz i skręciliśmy na Ojców, przejeżdżając przez Skałę. Celem wyprawy były Iwanowice, do których od Skały prowadzi fantastyczny asfalt. Aż żal było patrzeć jak wiatr ogranicza naszą prędkośc która nie spadała na tym odcinku poniżej 40 km/h.
Najbardziej cieszy mnie w tym wszystkim fakt że czuję moc w nogach i mimo malutkiego dotychczasowego przebiegu mogę spokojnie powiedzieć że mam najlepszą formę odkąd zacząłem jeździc na rowerze - znaczy się od 3 lat ;-)
Zaliczyłem pierwszą w życiu nocną wyprawe góralem po lasach. Razem z ludźmi z pl.rec pojechaliśmy pojeździć po Tynieckich lasach i Lasku Wolskim. Zupełnie przypadkowo trafiłem na taką zabawę i przyznam szczerze że mi się podobało. Jedno jest tylko nie fajne - bez dobrej lampki nie ma co się wybierać na jazdę w nocy bo mozna stracić wszystkie zęby ;-)
Powoli wracam do formy po przeziębieniu. Odkąd przeprowadziłem się do Krakowa udaje mi sie jeździć prawie codziennie więc mam nadzieję że zbuduję w tym roku forme o jakiej dotychczas mogłem marzyć. Dziś razem z kolegami z grupy zwiedziłem w średnim tempie okolice Krzeszowic.
Seria kilku wypadów treningowych w Krakowie. A to kilka kółek na około Błoń, albo wizyty w Lasku Wolskim. W sumie nic specjalnego, ale kilka kilometrów sie uzbierało.
Ten dzień był dla mnie bardzo ważny. Przygotowywałem się do tego wyścigu od paru miesięcy, ale głupie przeziębienie zniszczyło wszystko. Od samego początku wszystko szło nie tak. Najpierw narzuciłem sobie za mocne tempo na pierwszym okrążenie i w efekcie musiałem zmagać się z porządną kolką na drugim okrążeniu. Później słabo dokręcona sztyca spowodowało że siodełko miałem najniżej jak to było mozliwe. Na 5 okrążeniu zostałem zdublowany i zostałem wycofany z wyścigu. Jednym słowem klapa. Dobre w tym wszystkim jest to że nie zaliczyłem gleby ;-)
Przeprowadzka oraz głupie choróbsko przeszkodziło mi w jeździe. Po ponad 2 tygodniach wróciłem do jazdy. Niestety forma leży totalnie ale narazie staram się wracać do siebie. Dzisiaj jazda po Lasku Wolskim w sumie około 41 km
Maj pod znakiem roweru nie zaczął się dla mnie zbyt szczęśliwie. Po tygodniowej przerwie bez roweru uległem namowom kolegi i wybrałem się na Gubałówkę.
Juz sam początek wyjazdu zapowiadał się niezbyt ciekawie. Na jednym z podjazdów spadł mi łańcuch - co zdarzyło mi się poraz pierwszy w nowej szosówce. Drugi pech przytrafił mi się kilkanaście kilometrów dalej kiedy niechcący wypuściłem bidon z ręki i wpadł mi między korbę a koła. Efekt - zcentrowane lekko koło i lekko pokrzywione szprychy. Przebolałem jakość te przeciwności i szybkim tempem ruszyliśmy z kolegami w kierunku Rabki. Po drodze czułem już lekki brak mocy i na pierwszym postoju w Rabce postanowiłem zawrócić. Po namowie kolegów zmieniłem swój plan i ruszyliśmy razem w kierunku Zakopanego. Kolejne kilometry pokonywałem jadąc w kryzysie. Dopiero bułka z kabanosem za 1.50 zł urotowała mnie od zgonu w połowie drogi.
Gubałówka zaliczona. Czas na powrót do domu. Podczas zjazdu z Gubałówki przez Ząb wyprzedzało się na wariata albo to jakieś wolno jadące auta ablo skuter który wyjechał z boku - jednak jazda na krawędzi ryzyka jest zarąbista. Do Nowego Targu jechaliśmy Zakopianką - tradycyjnie prędkość nie schodziła poniżej 40 km/h. Zakopianką dojechaliśmy do Skomielnej gdzie dopadł nas potworny deszcz. Nie było nic widać, jechało się prawie na ślepo. Na domiar złego kolega w szytce złapał gumę :-( Dalej jechałem z kolegą sam. Po kilku kilometrach w deszczu zatrzymailiśmy się w pobliskiej restauracji gdzie ludzie patrzyli się na nas jak na idiotów. Jako że nie czułem się na siłach by jechać dalej zadzowniłem po pomoc. Kolega który czuł się na siłach ruszył w lekkim deszczu na przód. Ja dopiłem gorącą herbatę i zaryzykowałem - pojechałem dalej. Szczęśliwie przestało padać - zrobiło się cieplej i resztą sił bez pomocy dojechałem do domu.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).