Dzisiaj rowerowanie na poważnie. Z Zakliczyna do Krakowa i z powrotem. Po pierwsze pobiłem rekord bo trasę Zakliczyn - Kraków pokonałem w 1h i 1 min :-) Wiatr był zmienny raz w twarz raz w plecy. Jechało się wspaniale bo słoneczko świeciło bardzo mocno. Po raz pierwszy w tym roku założyłem zwykłe spodenki i nogawki. Z powrotem jechało się trochę gorzej. Przy dłuższych podjazdach nogi zaczynały boleć. Mimo wszystko dzisiejszy wyjazd bardzo mnie zmotywował i podniósł na duchu.
Rowerowa niedziela. Pierwszy w tym roku wypad rowerowy z dziewczyną. Zniosłem go dzielnie i w pełnym relaksie zrobiłem aż 25 km :-) Cóż zawsze jest to coś i warto to odnotować :-)
Trening w miłym towarzystwie. Z początku jazda na rozgrzewkę, później mocniejsze tempo. Z powrotem od Wiśniowej do Dobczyc mocniejsze tempo, a ostatnie kilometry w deszczu. Specjalnie przed wyjazdem odrzuciłem błotnik tylny żeby mi się lepiej jeździło, a tutaj nie dość że i tak na podjazdach odstawałem to jeszcze deszcz zaczął padać :-)
Po wczorajszej mocniejszej jeździe dzisiaj pojechałem spokojnym tempem na około Zalewu Doczyckiego. Pogoda udała się idealnie, wiaterek w prównaniu do tego co było wczoraj to słodki zefirek, a słońce wyglądało zdecydowanie częściej.
Wycieczka, a właściwie trening nie należał do najlżejszych. Mimo w miarę znosnej pogody wiatr dawał o sobie znać od samego początku. Wyjechałem z Zakliczyna w kierunku Krakowa i po drodze spotkałem kolegę z krtórym ruszyliśmy w kierunku Wieliczki a następnie Niepołomic. Droga powrotna była okropna. Wiatr wiał nieprzerwanie prosto w twarz, zrobiło się bardzo zimno i na dodatek złapałem kryzys energetyczny. Niemniej jednak resztą sił wróciłem do domu.
Rano pogoda zdecydowanie nie sprzyjała rowerzystom. Wiało, padało, było mokro... Po tygodniu chorowania wróciłem do treningów. Jako że nie dało się nigdzie jechać pojeździłem trochę na rolce. Dzisiaj spokojny trening na rozgrzewkę. Czas: 1h Dystans: 27.06 km.
Zafundowałem sobie prawdziwy trening. Razem z grupą rowerową wyruszyliśmy o 10 z Krakowa. Wszyscy byli na szosówkach tylko ja jeden wariat na MTB ze slickami. Ruszyliśmy przez Zielonki w kierunku Skały, gdzie zrobiliśmy krótką przerwę. Dalej przez Ojców jechaliśmy w kierunku Olkusza. Mimo że całkiem nieźle mi szło to musiałem około 50 km odpuścić i zawrócić do Krakowa. Powrót był już w dużo wolniejszym tempie tym bardziej że jechałem razem z kolegą pod wiatr. Mimo wszystko jestem z siebie zadowolony, chociaż i tak widzę że bardzo brakuje mi treningów długodystansowych.
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).