Podyżurowy trening.
Środa, 30 maja 2012
· Komentarze(1)
Jak to zwykle po dyżurze wtorkowym bywa wybrałem się na dłuższą jazdę. W tym dniu w ramach przygotowań do Mistrzostw Lekarzy w Kolarstwie Szosowym postanowiłem zrobić 100 km trasą trochę przypominającą profil wyścigu. Tempo miało być mocniejsze niż przeciętnie.
Obrałem kierunek na Bochnię. Trochę martwił mnie wiejący w plecy wiatr, gdyż oznaczało to, że z powrotem będzie wiało prosto w twarz. Po nieco ponad godzinie dotarłem do Moszczenicy. Tam, odbiłem w bok na Gierczyce i kierowałem się na Gdów.
Szczęśliwie wiatr zmienił kierunek i wiał głównie z boku. Nie było łatwo, ale najgorzej też nie. Ciągle starałem się jechać szybko żeby średnia nie spadła poniżej 33 km/h. Mijam Gdów, zaczynam odczuwać trochę zmęczenie. Tuż przed Dobczycami odbijam w prawo i uderzam na Dziekanowice kierując się na Bochnię.
Ewidentnie mocniejsza jazda po dyżurze mi nie służyła. Przed Wieliczką osłabłem całkowicie a walka z wiejącym w twarz wiatrem zdawała się być nie do wygrania. W miarę szybki powrót alejami i dojechałem do domu. Największym minusem całej tej wycieczki było to że przeciążyłem kolana.
Wchodząc po schodach do domu czułem duży ból w kolanach.
Ogólnie rzecz ujmując do najbliższej imprezy, czyli Mistrzostw Lekarzy zostało coraz mniej czasu. Tak jak do tej pory nie zależało mi na tej imprezie tak tym razem chciałbym przyjechać na metę nie będąc ostatni (gwoli przypomnienia 3 lata temu z powodu kryzysu odpadłem na 3 okrążeniu, a rok temu na 3 okrążeniu złapałem kapcia)... no nic został mi jeszcze nieco ponad tydzień.
Obrałem kierunek na Bochnię. Trochę martwił mnie wiejący w plecy wiatr, gdyż oznaczało to, że z powrotem będzie wiało prosto w twarz. Po nieco ponad godzinie dotarłem do Moszczenicy. Tam, odbiłem w bok na Gierczyce i kierowałem się na Gdów.
Szczęśliwie wiatr zmienił kierunek i wiał głównie z boku. Nie było łatwo, ale najgorzej też nie. Ciągle starałem się jechać szybko żeby średnia nie spadła poniżej 33 km/h. Mijam Gdów, zaczynam odczuwać trochę zmęczenie. Tuż przed Dobczycami odbijam w prawo i uderzam na Dziekanowice kierując się na Bochnię.
Ewidentnie mocniejsza jazda po dyżurze mi nie służyła. Przed Wieliczką osłabłem całkowicie a walka z wiejącym w twarz wiatrem zdawała się być nie do wygrania. W miarę szybki powrót alejami i dojechałem do domu. Największym minusem całej tej wycieczki było to że przeciążyłem kolana.
Wchodząc po schodach do domu czułem duży ból w kolanach.
Ogólnie rzecz ujmując do najbliższej imprezy, czyli Mistrzostw Lekarzy zostało coraz mniej czasu. Tak jak do tej pory nie zależało mi na tej imprezie tak tym razem chciałbym przyjechać na metę nie będąc ostatni (gwoli przypomnienia 3 lata temu z powodu kryzysu odpadłem na 3 okrążeniu, a rok temu na 3 okrążeniu złapałem kapcia)... no nic został mi jeszcze nieco ponad tydzień.