Laskowo niebezpiecznie
Wtorek, 22 maja 2012
· Komentarze(2)
Kategoria Trening
Dzisiaj dla odmiany jazda w terenie. Szczerze mówiąc trochę zatęskniłem za błotem i ziemią, a że natrafiła się okazja i mogłem pośmigać z kolegami toteż wybrałem się na terenową ustawkę. Szkoda tylko że jedynym terenowym rowerem jakim dysponowałem była przełajówka (MTB garażuje u rodziców i czeka na zmianę korby).
Na początek pod Kopiec Kościuszki. Koledzy chcieli sobie potrenować zjazdy i akurat wybrali takie, na których musiałem schodzić albo szukać objazdów. Dlatego też starałem się zrobić trochę fotek i filmów.
Po pierwszym ze zjazdów udaliśmy się dalej. No i zaczęła się seria niefortunnych zdarzeń. Kolega Królik zerwał łańcuch. Po naprawie udajemy się dalej. Kolejny zjazd - zaznaczam że kamera wypłaszcza. Tak czy inaczej dla mnie poziom bardzo trudny. Na pewno nie zjechałbym nawet na MTB.
Udajemy się dalej. Jedziemy szybkim single trackiem i nagle słyszę huk. Znów Królik... tym razem kolega ląduje na drzewie i po niedługiej chwili cały obolały wraca do domu.
Nasza grupka udaje się dalej. Terenowym podjazdem zdobywamy Lasek Wolski. Na szczycie zgarniamy kolarza na Giancie. Chwila rozmowy i w szybkim tempie udajemy się na niebieski szlak (chyba niebieski). Torszkę się pokręciliśmy i poszaleliśmy. Trening był w każdym razie niezły i mocny. Kiedy miałem już wracać do domu natknęliśmy się na grupę kolarzy z ustawki "Polska na rowery". Wielu znajomych w tym z ekipy Rowerowanie.pl.
Złączyliśmy nasze siły i w około 15 osób ruszyliśmy "trenować" zjazdy. Niestety na jednym z takich kamienistych, technicznych zjazdów chciałem sprawdzić swoje umiejętności. I niestety przejechałem się. Wąskie koło uciekło na kamieniu a ja z impetem wylądowałem na ziemi. Mnie się nic nie stało, ale podarłem siodełko i owijkę :-( Kurde - każda nowa rysa boli jak drzazga w f****e.
Straciłem ochotę na dalszą jazdę. Pojechałem jeszcze pooglądać kilka zjazdów i wróciłem do domu. W drodze powrotnej jeszcze trochę szybsze tempo i rozjazd. Ogólnie humor do bani, bo mimo że rower ma służyć do jeżdżenia to jednak nie lubię gdy coś w moim "dopieszczonym" rowerze się niszczy...z resztą chyba nikt nie lubi.
Na początek pod Kopiec Kościuszki. Koledzy chcieli sobie potrenować zjazdy i akurat wybrali takie, na których musiałem schodzić albo szukać objazdów. Dlatego też starałem się zrobić trochę fotek i filmów.
Po pierwszym ze zjazdów udaliśmy się dalej. No i zaczęła się seria niefortunnych zdarzeń. Kolega Królik zerwał łańcuch. Po naprawie udajemy się dalej. Kolejny zjazd - zaznaczam że kamera wypłaszcza. Tak czy inaczej dla mnie poziom bardzo trudny. Na pewno nie zjechałbym nawet na MTB.
Udajemy się dalej. Jedziemy szybkim single trackiem i nagle słyszę huk. Znów Królik... tym razem kolega ląduje na drzewie i po niedługiej chwili cały obolały wraca do domu.
Nasza grupka udaje się dalej. Terenowym podjazdem zdobywamy Lasek Wolski. Na szczycie zgarniamy kolarza na Giancie. Chwila rozmowy i w szybkim tempie udajemy się na niebieski szlak (chyba niebieski). Torszkę się pokręciliśmy i poszaleliśmy. Trening był w każdym razie niezły i mocny. Kiedy miałem już wracać do domu natknęliśmy się na grupę kolarzy z ustawki "Polska na rowery". Wielu znajomych w tym z ekipy Rowerowanie.pl.
Złączyliśmy nasze siły i w około 15 osób ruszyliśmy "trenować" zjazdy. Niestety na jednym z takich kamienistych, technicznych zjazdów chciałem sprawdzić swoje umiejętności. I niestety przejechałem się. Wąskie koło uciekło na kamieniu a ja z impetem wylądowałem na ziemi. Mnie się nic nie stało, ale podarłem siodełko i owijkę :-( Kurde - każda nowa rysa boli jak drzazga w f****e.
Straciłem ochotę na dalszą jazdę. Pojechałem jeszcze pooglądać kilka zjazdów i wróciłem do domu. W drodze powrotnej jeszcze trochę szybsze tempo i rozjazd. Ogólnie humor do bani, bo mimo że rower ma służyć do jeżdżenia to jednak nie lubię gdy coś w moim "dopieszczonym" rowerze się niszczy...z resztą chyba nikt nie lubi.