Dzisiaj nie miałem za bardzo weny treningowej, a to głównie dlatego że mam małego rowerowego doła. Praca jako lekarz i rodzina całkowicie nie sprzyjają treningom. Człowiek wraca po dyżurze z pracy do stęsknionej żony i się zastanawia czy zrobić kolejny trening czy też posiedzieć z żoną które od 2 dni nie widział.
Forma oczywiście sama nie przychodzi. Myślałem nad tym by jeździć rowerem do pracy (do Bochni), ale myślę sobie że jechać na wariata 45 kilometrów myć się w szpitalu i później jeszcze skupiać się na tym by nie popełnić błędu to jest nie najlepsze wyjście. Na dyżurze oczywiście też kicha bo człowiek musi siedzieć na dupsku. Co gorsza brzuch powoli zaczyna mi rosnąć jak jakiemuś pierdowi co siedzi przed telewizorem i żłopie piwo :-(
Z tej racji wsiadłem na rower i wyładowałem się robią sobie 4 dwuminutowe sprinty na trasie do Tyńca. Wyszło mi mało kilometrów, ale przynajmniej dołek trochę minął. A w środę znów dyżur :'(
Komentarze (4)
@DMK77 Powrót do domu autem i rowerem pewnie tyle samo czasowo mi wychodzi - korki ostatnio w Krakowie są na tyle duże że większość czasu marnuję stojąc.
@Robin W zasadzie mycie nie przeszkadza, ale problem w tym że prysznice są w głupich miejscach - tam gdzie rano jest największy ruch :-( A wiadomo człowiek w ciuszkach rowerowych dla ludzi którzy nie są na codzień obeznani z takim strojem, wygląda śmiesznie
@Zimny No niestety moja żona też ostatnio nie jest za bardzo zadowolona że na rower wychodzę :-(
Droga niby prosta z górki, ale potem skupić się na pracy to może być kłopotliwe, mycie i przebieranie chyba nie tak bardzo by Ci przeszkodziło? Pozdrawiam
Mieszkam w Krakowie na Bronowicach. Najczęściej jeżdżę szosówką po okolicznych drogach. Staram się w miarę często i regularnie startować w Maratonach MTB i Szosowych (z przewagą tych drugich).