Road Trophy Etap 1
Niedziela, 25 sierpnia 2013
· Komentarze(0)
Kategoria Wyścigi Szosowe
Pierwszy dzień wyścigu. Do przejechania 69 kilometrów - niby to nic, ale przewyższenia z którymi mieliśmy się zmierzyć spowodowały że nieźle się ujechałem. Już na samym początku mieliśmy do pokonania dwa dość strome podjazdy, które skutecznie dały mi do odczucia że mój start w tych zawodach to pomyłka. W końcu przed wyjazdem na RT nie siedziałem tydzień na rowerze, a dwutygodniowa choroba dała mi również w kość.
Niemniej jednak starając się jakoś jechać na przód ustaliłem swoją pozycję w grupie startujących. Zjechaliśmy do Zwardonia, podjazd przez las w kierunku Czeskiej granicy. Pierwsze kilometry mijały całkiem spokojnie. Pogoda bardzo dopisywała. Prowadzeni przez obstawę motocyklową można było skupić się na samej jeździe. Zaraz za Jabłonkowem dogania mojągrupkę większy peleton. Razem wspinamy się do podjazdu pod bufet. Chwytam jakiś paskudny izotonik po którym aż się rzygać chce. Doganiam kolegę z grupy i razem w tym składzie śmigamy w kierunku Polskiej granicy do Jaworzynki. Dojechawszy do Polski odcina mi prąd. Ledwo kręcę nie mam siły przepchnąć ostatniego podjazdu. Dojeżdżam do mety z resztką sił z czasem 2h 58 min 57 sek.
Coraz głośniej zastanawiam się nad sensem dalszej jazdy. Ustaliłem sobie że wszsytko zależy od regeneracji. Dlategoteż spożyłem gainera, HMB, L-Karnitynę i poszedłem spać...
Niemniej jednak starając się jakoś jechać na przód ustaliłem swoją pozycję w grupie startujących. Zjechaliśmy do Zwardonia, podjazd przez las w kierunku Czeskiej granicy. Pierwsze kilometry mijały całkiem spokojnie. Pogoda bardzo dopisywała. Prowadzeni przez obstawę motocyklową można było skupić się na samej jeździe. Zaraz za Jabłonkowem dogania mojągrupkę większy peleton. Razem wspinamy się do podjazdu pod bufet. Chwytam jakiś paskudny izotonik po którym aż się rzygać chce. Doganiam kolegę z grupy i razem w tym składzie śmigamy w kierunku Polskiej granicy do Jaworzynki. Dojechawszy do Polski odcina mi prąd. Ledwo kręcę nie mam siły przepchnąć ostatniego podjazdu. Dojeżdżam do mety z resztką sił z czasem 2h 58 min 57 sek.
Coraz głośniej zastanawiam się nad sensem dalszej jazdy. Ustaliłem sobie że wszsytko zależy od regeneracji. Dlategoteż spożyłem gainera, HMB, L-Karnitynę i poszedłem spać...