mini Odyseja Miechowska

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Wyścigi MTB
Mini Odyseja była czymś wielkim w historii naszej grupy. Dotychczas organizowane były małe lokalne imprezy. Jednak tym razem Godul dokonał czegoś wspaniałego. Z dnia na dzień pojawiały się nowe informacje odnośnie nadchodzącej imprezy będącej wyścigiem MTB na orientację.

Wyścig odbywał się w podkrakowskim Miechowie - mieście, które chyba już teraz może przypsać sobie nazwę rowerowej stolicy Małopolski - w ostatnim okresie zorganizowano tam wiele ciekawych i wartych uwagi imprez. Już poprzednie zawody udowadniały że z pozoru mało ciekawe okolice mogą przyspożyć dużych wyzwań. Zasnawiałem się czym zostanę zaskoczony tym razem.

Dzień przywitał nas wymarzoną pogodą - zupełnie jakby Paweł zapłacił komuś za zapewnienie dobrej aury. Gdy dojechaliśmy na miejsce impreza biegła już na całego. Szaman sprytnie i prawie jak profesjonalista gadał do mikrofonu, Tomaszek w stroju zefa kuchni obsługiwał z Miśkiem bufet. Buła, Spros i Ania Godula obsługiwali biuro zawodów, podczas gdy całość fotografowali Nimrooth wraz z Królikiem. Reszta Bikeholików czyli Paulina, Marcin, Dawid, Stah i ja stanowliśmy reprezentację Bikeholików. W odwiedziny wpadł również Waldek z Ojtetem, którzy na szosówkach przyjechali do Miechowa.

Na 5 minut przed startem otrzymujemy mapy. Wpadam w mały szok, rozglądam się wokół siebie co z tym niedużym kawałkiem papieru robią inni. Staram się naśladować poczynania doświadczonych zawodników i skupiam się na mapie. Znów lekka panika, poniważ dla mnie rajdy MTB na Orientację to czarna magia - to była moja pierwsza impreza tego typu. Podobnie jak dla Marcina i Pauliny. Jedynie Stahu mógł wykorzystać doświadczenie ze studiów i rozeznać się w mapce.

Gdy nadszedł start ruszyliśmy wszyscy za pierwszym uczestnikiem. Trzymaliśmy się po prostu pewniaka - nie trzeba było za wiele myśleć, jedynie pedałować i wytrzymać to niemaratonowe tempo. Z czasem nasza grupka oddzieliła się i za przewodem Staha i Pauliny zaczęliśmy walczyć na własną rękę. Zabawa zaczynała się na całego. Jechaliśmy przez pola, biegliśmy na przełaj i przez krzaki. Byle tylko znaleźć punkt kontrolny.

Niestety gdzieś w połowie trasy czekając na Marcina i Dawida pogubiliśmy się i odpadliśmy od Staha i Pauliny, którzy ku naszemu zaskoczeniu odjechali w siną dal. Szczęśliwie udało się nam wrócić na trasę i w prawdziwie wyścigowym tempie zaczęliśmy gonić dwóch czerwonych.

Tuż przed ostatnim punktem kontrolnym, który znajdował się na obrzeżach Michowa dopadliśmy Staha z Pauliną. Niestety nasza koleżanka urwała hak przerzutki co spowodowało że musieli jechać wolniej.

Na metę wpadliśmy 5 osobową grupą. Byliśmy ujechani jak na maratonie i uradowani jak po zwykłej przejażdżce. Było to bardzo świeże i niezwykłe doświadczenie. Ci którzy nie mieli okazji wystartować tego dnia powinni bardzo żałować że przegapili taką imprezę.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ajaja

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]